"Furia rodzi się w... Sławie". Krzysztof Koziołek (Manufaktura Tekstów, 2015)

Kryminał retro to nie lada wyzwanie, z którym stara się mierzyć wielu autorów. I równie wielu poległo. Na polskim rynku prym wiodą takie nazwiska jak Marek Krajewski (z cyklem Breslau) czy Paweł Jaszczuk (słyszałem, że nieźle pisze, no i wydaje go Prószyński). Intrygujące są też powieści Adama Przechrzty z cyklu leningradzkiego czy najnowszy cykl Gołkowskiego, choć to raczej fantastyka/historie alternatywne, ale jednak z wyraźnymi elementami kryminału i sensacji. Warto zerknąć.

Nie da się ukryć, że to „sztuka” wstrzelić się w realia sprzed lat, zaintrygować, nie brnąć zbyt daleko w przeinaczaniu faktów, tak by nie narazić się na krytykę historyków i co wnikliwszych czytelników. Niektórym się jednak udaje i dziś do grona „moich” autorów dołącza kolejna postać…

Ostatnio otrzymałem e-mail od niejakiego Krzysztofa Koziołka, który para się pracą literata (i wydawcy, managera itd.). Zaproponował mi możliwość zrecenzowania swojej najnowszej powieści - Furia rodzi się w Sławie. Skuszony pochlebnymi słowami Mariusza Czubaja, które widnieją na okładce uznałem, że… zaryzykuję. Opłaciło się.


To zmyślna, napisana z werwą i pomysłem historia tajemniczego śledztwa, dotyczącego morderstw w niewielkiej miejscowości na terenie Dolnego Śląska (choć dziś, to jednak województwo lubuskie) – Sławie, położonej nad tzw. Śląskim Morzem. Agent Anton Habicht oraz szef miejscowej żandarmerii, Josef Reiner, rozpoczynają poszukiwania sprawcy zbrodni popełnionej na młodej dziewczynie. Tropy wprowadzą w wielu kierunkach, obaj co rusz gubią ślad, jednak coraz wyraźniejsza ścieżka prowadzi do… Tu urwę, bo powiem za dużo.

Trafiamy w sam środek cichej wojny, nie tyle pomiędzy zwaśnionymi narodami, co samymi oddziałami armii III Rzeszy. To okres fascynacji okultyzmem w szeregach SS, poszukiwań cudownej broni przez Wunderwaffe, które… chyba dobiegają końca. Misternie utkana intryga, gra służb wywiadowczych, miłość, nienawiść, pożądanie i śmierć (tak, to ostatnie zdanie trąci kiczem).

Żeby nie było, że tylko autorowi „słodzę”, rzeknę, iż chwilami szedł na łatwiznę, operując utartymi schematami zachowań i drobną sensacją, bywał przewidywalny. No i okrasił całość drobnymi wątkami romansowymi (których nie lubię, ale tu jakoś pasują… no i mają swój konkretny cel). Lekki kicz i banał nikomu nie zaszkodzi, zważywszy na to, że całość prezentuje się ciekawie, a czyta się wprost świetnie. Mnogość faktów historycznych i ciekawostek oraz zawiła nomenklatura sprawiają, że ma się ochotę sięgnąć po autentyczne, nie zaś fabularyzowane opracowania – by sprawdzić, czy autor nie robi nas w konia. Stworzenie tak złożonego świata, wierne odwzorowanie klimatu ówczesnych miast i miasteczek, a także zachowań (teoretycznych) poszczególnych osobistości wymagało czasu, precyzji i sporej odwagi.

Oczywiście, większość postaci nie jest autentyczna. Chodzi o realia – od układu miasta, przez automobile, po wystrój domu i ubiór. Koziołek wykonał dobrą robotę. Autor w korespondencji mailowej przyznał, że nad materiałem źródłowym spędził wiele miesięcy. Chyba z dobrym skutkiem.
Sporą uwagę proponuję zwrócić również na ciekawie ujęte postaci, nawet te drugo- i trzecioplanowe. Charakteryzuje je często nieco „pogłębiona” psychika, coś więcej niż tylko ledwie nakreślone rysy osobowościowe. Wiele z nich bynajmniej nie stanowi jedynie tła.

Powieść Krzysztofa Koziołka to kawał niezłej prozy kryminalno-sensacyjnej, pozycja w której łatwo się zaczytać i stracić poczucie czasu. Jeśli szukacie rozrywki, ciekawej lektury i smaczków historycznych - polecam.

Krzysztof Koziołek
Furia rodzi się w Sławie
Manufaktura Tekstów, 2015



Krzysztof Chmielewski
Korekta: Klaudia Kępska

Komentarze